Pani Mario, jakie były początki pani pracy w charakterze opiekunki – skąd wziął się pomysł na podjęcie takie pracy?

Kilka lat temu pracowałam w Niemczech, w hotelu, razem z mężem. Tam poznałam osobę, która kiedyś pracowała w opiece. Rozmawiałyśmy dużo na ten temat. Mój mąż się rozchorował i musieliśmy zjechać do Polski. Zastanawiałam się: jak sobie poradzę? Zaczęłam myśleć czym teraz się zająć. Wtedy przypomniało mi się o pracy w opiece. Doszłam do wniosku, że to będzie dobry pomysł. Przechodząc kiedyś ulicą Szewską zauważyłam szyld „Adiutor – praca dla opiekunek” i weszłam po prostu na rozmowę. Od razu dostałam propozycję wyjazdu do pracy. Wyjazd był za 3 dni. To się tak szybko potoczyło, że nie zdążyłam się rozmyślić, ani pomartwić jak sobie poradzę.  Trochę się obawiałam jak ja sobie poradzę, ale doświadczenie miałam. Opiekowałam się swoim tatą, później ciocią.

Pamięta pani pierwsze zlecenia?

Moją pierwszą podopieczną była pani Maria. Chorowała na demencję i cukrzycę. Nie było jej łatwo mnie zaakceptować, bo była zżyta z inną opiekunką. Chociaż pod koniec zlecenia już było dużo lepiej. Wiadomo jak to jest w tej pracy: trzeba lubić starszych ludzi, umieć z nimi rozmawiać, mieć trochę intuicji, żeby wyczuwać jak z nimi postępować. Mieć dużo cierpliwości przede wszystkim. Ja to nie mam problemu, lubię ludzi, lubię z nimi rozmawiać. Można się od nich wiele nauczyć.

A taki najlepsze zlecenie na którym pani była?

To jest to zlecenie, które mam teraz, na które niedługo wracam. Mam pod opieką pana po udarze. Jestem zadowolona, dobrze się tam czuję. Lubię to miejsce, bo mogę samodzielnie prowadzić gospodarstwo – decyduję co gotuję, sama robię zakupy – to mi odpowiada. Sklep jest niedaleko. Rodzina zorganizowała dla podopiecznego wózek, sadzam tego pana na wózek i jedziemy razem – na spacer i zakupy przy okazji.  Widzę, że te wyjścia poprawiają kondycję  psychiczną podopiecznego. Jak może na przykład sam wybrać kupowane produkty, daje mu to poczucie, że sam decyduje, nie jest zdany tylko na mnie.

A woli Pani opiekować się kobietami czy jednak mężczyznami?

Przyznam, że wolę opiekować się mężczyznami. Oni są bardziej wdzięczni są tą opiekę. Gorzej sobie radzą w chorobie i cieszą się, że ktoś im pomaga. Łatwiej jest też w gospodarstwie domowym dogadać się z mężczyzną. To jest zrozumiałe, mi też nie byłoby łatwo, gdyby ktoś nagle miał „rządzić” w mojej kuchni. Ja rozumiem te kobiety, nie ma się czemu dziwić. Dlatego jednak wolę jeździć do opieki do panów. 

Co pani najbardziej lubi w tej pracy?
Trudno mi powiedzieć, ja do tego podchodzę tak jakbym była u siebie w domu. Wykonuję wszystkie te czynności co zwykle w domu. Przystosowuję się do danego pacjenta. Lubię jak ludzie są sympatyczni, wyrozumiali. To jest najbardziej motywujące. 

A co jest dla pani najtrudniejsze?

Dla mniej najtrudniejsza, największą barierą jest komunikacja. Trochę rozmawiam w języku niemiecki, ale żeby dobrze kogoś poznać, zrozumieć, to jest trochę za mało. Tego mi brakuje. Chciałabym lepiej rozmawiać. Nic więcej jakoś mi nie przeszkadza, z innymi trudnościami mogę sobie poradzić.

A udało się Pani coś zwiedzić w Niemczech?

Tak zawsze jak mam czas wolny i jest pobliżu coś ciekawego to jadę, najczęściej z kimś z rodziny. Raz jak byłam przy granicy z Austrią to rodzina zorganizowała mi taki całodzienny wyjazd do Austrii.

Jakie cechy powinna mieć opiekunka?
Na pewno musi być wyrozumiała, mieć trochę intuicji, być opiekuńcza, a przede wszystkim lubić ludzi. Dobrze, żeby była komunikatywna, uśmiechnięta.

Dlaczego od tylu lat współpracuje pani z firmą Adiutor?
Tak się ułożyło, że z nikim innym nie wyjeżdżałam. Tak „z marszu” do was weszłam, dobrze to się ułożyło i tak zostałam. Jestem zadowolona z tej współpracy.

Co by pani powiedziała osobie, która chciałaby spróbować swoich sił w takiej pracy?
Na pewno bym ją zachęciła, ale ludzie często nie mają odwagi. Ja bym powiedziała „Jedź! chociaż spróbuj, Niemcy to nie koniec świata”. Ja też zastanawiałam się kiedyś jak sobie poradzę. Sama mam dobre wspomnienia, nie mam złych doświadczeń. Ludzie (w Niemczech) są sympatyczni. Staram się z nimi rozmawiać, uśmiechać się. Uważam, że nie ma takich barier których nie można pokonać.
Moim zdaniem, nie ma co słuchać opowieści niektórych opiekunek. To zależy od człowieka jak się trafi. Nie trzeba się sugerować czyimiś doświadczeniem, tylko samemu sprawdzić. Jak jechałam pierwszy raz z busie, też miałam obawy, co to będzie jak ja sobie poradzę. Trzeba się optymistycznie nastawić. Wiadomo, że ważna jest też zaufana firma, która daje dobre oferty i pomaga w razie potrzeby. 

Zachęcamy do zapoznania się z historiami innych Opiekunek.